Gdy go znaleźli, był w agonii. Leżał na stercie śmieci w opuszczonym magazynie. – Zostaw go, to narkoman – powiedział inny bezdomny. – To człowiek. I możemy mu pomóc – odparła siostra Edyta.
– Przez miesiąc po prostu jesteśmy w miejscach, w których mieszkają. Potem można wymienić uśmiech, później zagadać. Jak ktoś ma schyloną głowę, nie inicjuję kontaktu – opowiada siostra Edyta Kasjan, pedagog, która od 11 lat pracuje wśród bezdomnych. Chodzi do pustostanów i pod mosty, rozmawia, wspiera. – Podstawową zasadą, by się do nich zbliżyć, jest świadomość, że to ja wchodzę na ich teren. Nawet gdy jest to klatka schodowa czy karton rozłożony na podłodze: on jest teraz jego domem.
Kiedyś, na początku, przyniosła „na Mikołaja” grupie mieszkającej pod mostem ciastka. Wtedy jeszcze jej nie ufali. „Weźmiemy, jak siostra weźmie od nas cukierki”, usłyszała. Zaryzykowała. Dziś dzwonią do niej, gdy usmażą znalezione na śmietniku udka od kurczaka. Chcą się podzielić, żeby się nie zmarnowały. A jeśli któryś z nich w zapomnieniu rzuci: „Dasz mi złotówkę?”, zaraz się z tego wycofuje. „A to ty. Od ciebie przecież nie wezmę”, mówi. Czytaj dalej (…)
Źródło: Przewodnik Katolicki